Power of Metal

Olej

doszedl FIFTH ANGEL, jesli wczesniej byla miazga to teraz brak mi slow:

CIRITH UNGOL (USA)
(First Ever European Show)
MANILLA ROAD (USA)
(Special Show with Randy "Thrasher" Foxe and Old School Set)
FIFTH ANGEL (USA)
OMEN (USA)
ASHBURY (USA)
MEDIEVAL STEEL (USA)
Q5 (USA)
ATROPHY (USA)
LEATHER LEONE (USA)
ATLANTEAN KODEX (GER)
MAJESTY (GER)
(Special Keep It True Set plus Guest)
NIGHT DEMON (USA)
TRAITORS GATE (UK)
DEVIL IN DISGUISE (USA)
(A Tribute to GLACIER)
VISIGOTH (USA)
WYTCH HAZEL (UK)
ETERNAL CHAMPION (USA)

Olej

+ DEMOLITION HAMMER

progmetall

nie bardzo pasują do reszty

Olej

organizatorzy maja do starego, ekstremalnego thrashu slabosc podobna co do NWOBHM czy US poweru, praktycznie co roku jest cos w tym stylu - morbid saint, possessed czy (nie do konca z tej samej bajki ale rowniez wyraznie ekstremalniejsze od reszty skladu) deceased - regularnie bywajacy "kataniarze" na bank obsrali zbroje na ten news Smile

Moongleam

Olej

taka mam nadzieje Smile

Olej

i po KiT, zdecydowanie najlepszym na jakim bylem, okragla rocznica zostala wyprawiona wyjatkowo hucznie Smile

na goraco wrazenia:

cirith ungol - tak naprawde nie potrafie ocenic tego koncertu, bo to bylo dla mnie bardziej przezycie niz koncert, i nie ze wzgledu na wyjatkowosc (przez wiele lat pozostajacy w sferze bajek pierwszy koncert CU w europie) ale WOKAL... pierwszy utwor (i'm alive) zagrali bez swiatla na scene - po pierwszych dzwiekach bylem przekonany ze jeszcze leci intro z tasmy, tylko ze z jakiegos podrasowanego remastera, no nie pomyslalbym nigdy ze da sie tak zaspiewac na zywo - wokal zupelnie jak na plytach tylko bardziej i lepiej green

cirith ungol tylko i az bardzo lubie, oltarzy im nigdy nie stawialem, do koncertu podchodzilem bardziej jak do ciekawostki bo po prostu nie wierzylem ze z takim wokalem na zywo moze brzmiec inaczej niz pociesznie, ale bylo PRZEPOTEZNIE Very Happy

set jak dla mnie bardzo spoko, dodatkowo kapitalne solowki, ale te wokale... szczeny szukalem na podlodze do konca koncertu

kolejna mila niespodzianka to omen, bo znow nie obiecywalem sobie wiele - jakos sobie zakodowalem ze bez kimballa to nie moze dobrze zagrac, ale bardzo sie mylilem Smile

jeden z lepszych koncertow festiwalu, zywiol i potega + mocny set choc 2 nowe kawalki odstawaly, wokaliscie nic nie mozna zarzucic, a powell to wulkan energii

bardzo duzo z kolei oczekiwalem po devil in disguise (czyli de facto wokal glacier), fifth angel i visigoth i we wszystkich wypadkach skonczylo sie na 10/10 Very Happy

glacier i fifth angel - hit za hitem, swietnie odegrane i zaspiewane, szkoda ze z wiadomych wzgledow glacier krociutko... visigoth potega, porownywalny poziom epickosci co omen, szkoda ze tylko 40 minut ale za to na pelnej... green

pierwszy 4 utwory z LP + nowy walek o wiedzminie + cover randy (musze obczaic kapele bo numer byl swietny)

kolejne 10/10 to kodex, ale tu inaczej byc nie moglo bo i trudno zeby cos sie zmienilo od ostatniego koncertu skoro nic w miedzyczasie nie wydali Smile

poza tym mocno powyzej sredniej mniej wiecej w tej kolejnosci: satan's hallow (kapitalny klasyczny heavy z laska na wokalu), night demon (jak zwykle petarda i wulkan energii, medieval steel (nierowny set, ale najlepszy utwory to scisly top festu, a choralne odsiewane medieval steel to znow szczytowy moment festu), manilla road (zdarzylo im sie zamulac, zwlaszcza przy rozwleczonych partiach instrumentalnych, ale generalnie dobry show), ashbury (no nadal nie mam pojecia co oni tu robia, ale uwielbiam tych dziadkow), eternal champion (jak dla mnie visigoth to nie byl, ale ogolnie publika przyjela ich nawet lepiej, bardzo porzadny epicki koncert z charyzmatycznym wokalem), wytch hazel (brytyjski heavy z lekko epicko/sredniowiecznym zacieciem, bardzo fajnie, najwiekszy szok - slepy perkusista...)

dobre koncerty demolition hammer (nie moja bajka, ale rozpizdziel imponujacy, solowki genialne), q5 (troche zdziadzialy wokal, ale dawali rade), majesty (no bida instrumentalnie straszna, kicz okrutny, set nie tak fajny jak liczylem, ale bawilem sie wyjatkowo dobrze), atrophy (rzetelny thrashowy koncert - tylko i az) i leather (jak dla mnie bez szalu choc z przeblyskami, dodatkowo dla mnie szok jak sie babka trzyma...)

i w sumie tylko traitors gate nie porwalo... ogolnie poziom tak wysoki ze zrobil sie z tego strasznie fizycznie wyczerpujacy maraton, ale zdecydowanie warto bylo Very Happy

bilet na kolejny rok juz jest, udalo sie dostac zanim przy stoisku rozpetalo sie pieklo - znow wszystko poszlo w 3h i nie dla wszystkich obecnych wystarczylo, pomimo ze tak naprawde sklad na razie jest wielka niewiadoma... wszyscy zakladali heavy load, ale organizatorzy na razie nie podali zadnej z 4 glownych gwiazd (mam nadzieje ze ogloszenie HL to tylko kwestia czasu)... pomimo tego kilka nazw juz wywolalo usmiech na mojej twarzy, szczegolnie blaspheme i winterhawk Smile

ale calosciowo zakladam ze tegorocznego poziomu moga nie przeskoczyc juz nigdy

-. cirith ungol
1. devil in disguise
2. fifth angel
3. omen
4. visigoth
5. atlantean kodex

[link widoczny dla zalogowanych]

Moongleam

oj, sie dzialo.
odpuscilem traitors gate i wytch hazel, bo juz widzialem i satan's hallow z innego powodu.
dzien pierwszy:
majesty - nie znam
atrophy - bardzo dobrze, ale nie jestem ich wielkim fanem.
Q5 - pieknie, bo duzo kawalkow z debiutu, ale zabraklo come and gone i wokal troche wymiekal przy wysokich nutach.
medieval steel - swietnie.
omen - swietnie.
demolition hammer - nie znam, ale mi sie bardzo podobalo.
manilla road - swietnie.
dzien drugi:
eternal champion - bardzo dobrze.
visigoth - drugi raz widzialem, drugi raz zawiodla setlista. wg mnie eternal champion wypadl lepiej.
devil in disguise, czyli glacier - bardzo dobrze.
night demon - bardzo dobrze. jarvisa widzialem juz 6 razy na scenie: 3 z night demon, 2 z cirith ungol i raz z jaguar.
atlantean kodex - przy twelve stars ciary!
leather - swietnie.
ashbury - ciary wielokrotne!
fifth angel - miazga.
cirith ungol - zielone swiatla na samym poczatku nie zadzialaly i kapela grala w ciemnosci przez pol pierwszego kawalka. poza tym wypas.

Olej

Heavy Load oficjalnie potwierdzone Very Happy

Strati

Olej

po tym co zrobili w poprzednim roku poprzeczka byla nie do przeskoczenia, i faktycznie az tak dobrze nie bylo, ale i tak zwykle miazga i mnostwo pozytywnych niespodzianek

headliner chyba najbardziej historyczny w historii, jakkolwiek to brzmi Wink

jak grali to petarda, hit za hitem, swietnie zagrana, szczegolnie styrbjorn na garach robil wrazenie - dopoki sie nie odezwal bylem przekonany ze w chuja nas porobili i dali tam jakiegos mlodzieniaszka, a z calego nibby heavy load jest tylko ragne green

jak nie grali - no coz, widac bylo ze to pierwszy koncert od 30 lat, takie nieporadne dziadki troche, sporo pomylek, niepewne gadki, no mozna by sie nawet wkurzac gdyby nie kontekst i taka pozytywna energia jaka od nich byla - dzieki temu bylo to nawet urocze Wink

pewnie na kolejnych koncertach beda lepiej ogarniali, ale ciesze sie ze widzialem ten pierwszy

drugi headliner tez na plus, nie spodziewalem sie nic wielkiego, a okazalo sie ze demon na zywo prezentuje sie wybornie, a caly the unexpected guest ktory byl glownym punktem setu to swietny koncertowo material

najwieksze pozytywne zaskoczenia to alien force (bardzo przebojowy klasyczny heavy) i siren (!!! zakochalem sie, terrible swift sword mi do tej pory chodzi po glowie, plyta zakupiona)

poza tym najwieksze pozytywy - choc tu bez zaskoczen bo oczekiwania mialem wielkie i zostaly spelnione - blaspheme i ironflame, oba w scislej czolowce festiwalu pomimo stosunkowo niskich miejsc na grafiku

minimalnie ponizej oczekiwan winterhawk, choc nadal swietny koncert, po prostu dalo sie z tego materialu wg mnie wyciagnac jeszcze wiecej - kiedy goscinnie wpuszczali na scene jakiegos dzieciaka z glosem zywcem wyjetym z revival - byla magia jak na plycie, kiedy spiewal gitarzysta - po prostu bardzo dobry klasycznie hard rockowy koncert rodem z lat 70tych, z genialnymi solowkami

hittman podolal nieco zaskakujacej wysokiej pozycji na plakacie, choc mogliby nieco popracowac nad setem bo zaczeli od najwiekszych strzalow (metal sports!) i potem napiecie nieco siadlo

po grim reaper oczekiwalem zamuly strasznie, a wyszlo niezle, duzo hitow, steve w niezlej formie, nawet utwory z dosc przecietnej nowej plyty (fakt ze chyba najlepsze) mocno na zywo dawaly rade

flotsam jak zwykle klasa, z takim setem i takim wokalem nie moglo sie nie udac

exhorder troche mniej mi robilo bo nie znam plyt, a to zbyt intensywna muza chyba zeby nie znajac wczesniej odpowiednio sie wkrecic w koncert, podobny problem mialem z reszta z rozpoczynajacym festiwal speed metalowym stalker - niby wszystko ok, ale cos nie zaiskrzylo, rowniez przy blind illusion cierpialem przez nieosluchanie z materialem - nie ze przez jakosc koncertu, po prostu czuje ze nie docenilem tak jak bym mogl

za to przy gatekeeper brak osluchania nie przeszkadzal w ogole Smile

kupili mnie chlopaki, wiec kupilem plyte, nie umiescilbym ich w top5 festiwalu moze bo jednak troche im brakuje hiciarskiej nuty, ale klimat i wykonanie super, dobor coverow rowniez spoko, pisalem juz chyba o tredegar (szacun!)

cerebus bardzo ok, chociaz grali krocej niz mogli i nie zagrali mojego ukochanego fight the beast ktore wg mnie na zywo by pozamiatalo Smile

ale nadal hiciarsko i z klasa, set tylko na pierwszej plycie oparty

saracen zaskakujaco przyjemny na zywo, sporo maja plumkania w repertuarze, ale tez kilka petard a ze te petardy stanowily wiekszosc setu, to wyszedlem zadowolony

taist of iron takie se, raven zaczelem ogladac, ale grali ten sam koncert co dwa poprzednie ktore widzialem wiec poszedlem pogrzebac w plytach Wink

w sumie moglem w koncertach napisac ale tu zapytales a juz mi sie nie chce przeklejac green

no i bilet kupiony, SOLSTICE ubostwiam, SATAN mi sie marzyl i rozwiazal mi sie dylemat czy jechac na black silesia dla jednej kapeli, reszta poza savage master tez pewnie bedzie moc Smile

[link widoczny dla zalogowanych]

firesoul

Olej

Moongleam