Forum Power of Metal
+ mocna strona metalu +
 
 FAQFAQ   SzukajSzukaj   UżytkownicyUżytkownicy   GrupyGrupy  GalerieGalerie   RejestracjaRejestracja 
 ProfilProfil   Zaloguj się, by sprawdzić wiadomościZaloguj się, by sprawdzić wiadomości   ZalogujZaloguj 

Iron Maiden- The Final Frontier [2010]
Idź do strony Poprzedni  1, 2, 3 ... 10, 11, 12 ... 16, 17, 18  Następny
 
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum Power of Metal Strona Główna -> Płyty
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Voltan



Dołączył: 25 Kwi 2010
Posty: 7162
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Warszawa

PostWysłany: Czw 22:48, 09 Wrz 2010    Temat postu:

niektórzy tak twierdzą od kilku lat (od poprzedniej płyty)
a ja nie rozumiem skąd to biorą Wink
Powrót do góry
Zobacz profil autora
pan_Heathen



Dołączył: 20 Cze 2008
Posty: 9422
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

PostWysłany: Pią 13:36, 10 Wrz 2010    Temat postu:

Przykro słuchać jak jeden z największych metalowych wokalistów tak się męczy. Ospałe, flegmatyczne i nudne bębnienie McBraina irytuje coraz bardziej z każdą płytą.

Ostatnio zmieniony przez pan_Heathen dnia Pią 13:37, 10 Wrz 2010, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Voltan



Dołączył: 25 Kwi 2010
Posty: 7162
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Warszawa

PostWysłany: Pią 14:06, 10 Wrz 2010    Temat postu:

hehe
a mnie chyba pierwszy raz McBrain nie denerwuje na tym albumie Wink
ale jakoś super też nie jest
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Victor



Dołączył: 03 Lut 2010
Posty: 186
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: From Underworld

PostWysłany: Śro 10:51, 15 Wrz 2010    Temat postu:

Iron Maiden , no któż nie zna tego zespołu, któż nie słyszał choć jednego utworu tego zespołu, któż no ich nie wielbi? Ano tak, zespół dorósł do miana chodzącej legendy heavy metalu. Sprzedali miliony egzemplarzy albumów i zawsze byli w czołówkach rankingów płyt w danym roku. Co więcej Iron Maiden należy też do tych zespołów, którzy oprócz wielkiego wpływu na gatunek muzyczny mogą się pochwalić brakiem słabego krążka w swoim dorobku. Nawet taki No prayer For Dying czy też Virtual XI albo Dance Of Death śmiało można zaliczyć mimo nie takiego olbrzymiego sukcesu do dobrych albumów. Posądzanie zespołu o granie tego samego jest może nieco nadużywane, bo zespół zawsze jako tako się rozwijał wystarczy spojrzeć na Somewhere in Time, Fear Of The Dark czy też A matter of life And Death. To też po 4 latach odpoczynku i bardzo udanej trasy SBIT przyszedł czas na 15 album żelaznej dziewicy. No któż nie czekał na ten album? na pewno jedni z ciekawości a drudzy na coś więcej niż ciekawość. Śmiało można przyznać że the Final Frontier, bo tak się zwy nowy krążek IM jest kontynuacją stylu już nieco wypracowanego na poprzednim krążku, z tym że tutaj zespół jeszcze bardziej poszedł w kierunku progresji. Pomimo, że słychać tutaj sporo nie typowych rzeczy jak na dziewicę to i tak słychać że mamy jednak do czynienia z albumem Iron Maiden. No bo jak można się odłączyć od stylu do którego nas przyzwyczaili. Jednak mimo to pozwolę sobie na użycie stwierdzenia że to najmniej maidenowy album tego zespołu.
Mało słychać wkładu Harrisa czy Gersa, a więcej Smitha. Co też prowadzi do kolejnego stwierdzenia, że album brzmi jak krążek Adriana Smitha, zresztą już w przeszłości był nieco podobny przypadek - Somewhere In Time. I też przyznaję się że sporo słychać właśnie tego krążka w tym albumie. Tak zespół oprócz progresji czy też nieco nowych patentów przemycił nieco starych sprawdzonych pomysłów.
Jednak wszystko po kolei, do tego też dojdziemy.
Sama produkcja nie jest zła , aczkolwiek gorsza od takiego Brave New World czy też choćby poprzednika. Okładka albumu pomimo że nie jest tak genialna jak te stare to i tak jest jedną z bardziej maidenowych od czasów...Fear Of The Dark!
Tak zespół zrobił niezły szum wokół krążka, ba udostępnił nawet 2 single a potem nawet sample całości i co nie zniszczyło mnie to w ogóle, wręcz odpychało.
El dorado uznawałem za najgorsze ich dzieło a Final Frontier za fajny rockowy kawałek:P Spodobało mi się, że zespół znów powrócił do klimatu i tekstów związanych z tematyką s-fVery Happy Najbardziej mnie przerażała opinia innych, że szykuje się album w starym stylu, że single udostępnione są genialne. Czyżby ślepa miłość, magia nazwy albo po prostu nie znajomość niczego więcej poza IM:P
Fakt nie ruszało mnie to, a na całość czekałem z niecierpliwością i nie pokojem czy też czeka mnie najgorszy album w historii dziewicy.

pierwszy odsłuch oczywiście odsiał m nie i zanudził na śmierć, ale to akurat jest wytłumaczalne zjawisko - 75 minut + długie mało atrakcyjne i dynamiczne kawałki spowodowały że nie mogłem ogarnąć tego materiału, a żal przeistoczył się w gniew, że zespół zaczął kroczyć drogą, która wg mnie jest gorsza od poprzedniej.
Ale zespołowi chodziło chyba przede wszystkim, żeby pozyskać nowych fanów, i zapewne to im się udało, wystarczy przejrzeć zbyt albumu w sklepach.
Dobra krążek zaczął mi się wkręcać z kolejnymi odsłuchami, gdy uświadomiłem sobie to już nie ten sam zespół który sypał hitami jak asy z rękawy. Tak te czasy się skończyły, a jak brzmi IM XXI wieku?

Kiedy słuchacz odpala krążek, to słychać zlepek jakiś dziwnych dżwięków, miły kosmiczny klimat, który wprowadza słuchacza w niepewność jak zakończy się ów intro i otwieracz zarazem - SATELITE 15 ... THE FINAL FRONTIER. Zespół nie może się pochwalić dużo ilością intr, ale te uważam za bardzo ciekawe pomimo, że nie brzmi to jak IM. Słychać w tym przede wszystkim upust geniuszu Smitha.
W pamięci zostaje nie tylko partia Smitha, ale również MCbraina, który wreszcie pokazał coś więcej niż głupie pukanie, czyli tzw patatajki:P
Brawa oczywiście za wypracowanie takiego klimatu wywołanego przez same instrumenty. Minus tego może być jeden w tym wszystkim - nie potrzebne ciągnięcie tego przez ponad 2 minuty:( Tak kiedy wkracza Dickinson wszystko nabiera mocy i przestrzeni. Nie wiem czemu pomimo że Bruce jest w nie najlepszej formie to akurat na tym kawałku wypada bosko. jak zapewne niektórzy dostrzegli pod względem wokali album jest nie równy jeśli chodzi o ich poziom. Raz wypadają zajebiście raz tragicznie, ale dał dupy wg mnie Shirley, ale każdy może uważać jak tam chce.
Po ponad 4 minutach słychać już właściwy utwór, a mianowicie pierwszy singiel znany już nam przed premierą - THe Final Frontier. Tak dość to znajomo to brzmi, słychać typowy riff, słychać bas Harrisa, ale wyszedł z tego fajny rockowiec, co w przypadku Maidenów nie zbyt często było słychać. Utwór bardzo mi pasowałby do konwencji takiego choćby no prayer For Dying:D
Refren prosty i zarzem łatwo wpadający w ucho, brakuje jednak w tym wszystkim dynamiki, czy tez porywających w kosmos solówek trzech muszkieterów. Ale nie powiem kawałek bardzo fajnie buja.
Podobnie jak na Dance of death tak i tu pierwszymi działami albumu są single.
To też mamy El DORADO - dla jednych miernota nie warta miana utworu żelaznej dziewicy, ale powiem wam jedno jest to bardzo oldschoolowy kawałek, taki zalatujący pod lata 80 i jako jeden z niewielu mam bardzo dobre tempo.
Ja tutaj słyszę choćby 2 minutes to Midnight czy też the trooper.
Znów słychać wielki wkład Adriana ale też Harrisa. Chyba jest to jeden z niewielu kawałków na płycie gdzie mamy tak wysunięty bas Harrisa, czyli jak przystało na żelazną dziewicą w starym stylu. No i w końcu mogę napisać że są bardzo chwytliwe sola:D Bo kilkakrotnym przesłuchaniu stwierdzam, że jest to jeden z najlepszych kawałków na krążku. Czytałem gdzieś że dopiero druga połowa albumu jest maidenowa, dziwne bo taki MOTHER OF MERCY też ma coś nieco ze przecież ze starszych albumów, jednak więcej tutaj słychać jak już poprzedniego krążka oraz wplecenie nieco progresywnych dżwięków oraz wolnego tempa. Pamiętacie jak wspominałem o nie równym wykonywaniu wokalu, to proszę porównać ten wokal z tego utworu i porównać z otwieracz, prawda że jest różnica. Tak czy siak, bardzo fajny kawałek, który zostaje w pamięci i nie wiem co niektórzy mają do niego?
Tym którym podobał się taki Out Of Shadows mogą zacierać rączki bo i na ten krążek trafił podobny kawałek - COMING HOME, z tym że jest on o klasę wyżej.
Powiem kawałek nazwę arcydziełem, bo brakuje mi tutaj innego słowa. Chętnie bym usłyszał przynajmniej o 4 kawałki więcej w takim właśnie stylu. Tak można ją nawet nazwą balladą, ale czy właściwie tym jest? Bo wg mnie ma on niezłego kopa, niezwykły talent kompozytorski Smitha, a także Dickinsona pod czujnym okiem samego Harrisa. Niszczy tutaj praktycznie wszystko - poczynając od riffu kończąc na refrenie, który ąż kipi geniuszem i porywa słuchacza do końca. No kogo nie rusza ten refren? No chyba głuchym albo nie znającego się na rzeczy. I tak o to dostaliśmy kolejny hicior z prawdziwego zdarzenia, który wg mnie powinien by. odegrany na każdym koncercie. No i brawa dla Dickinsona, bo teraz częściej powinien śpiewać takie kawałki, cudo!
Na tym albumie nie mogło zabraknąć prezentu dla starych wiernych fanów, którzy liczyli na kolejny Piece of Mind czy też The Number of The Beast:D
Tak, THE ALCHEMIST ma to coś na cało ja i pewnie większość fanów czekało, na dynamiczny, pełen energi i werwy heavy metal, a nie długaśne kolosy, który mogą porwać albo zanudzić na śmierć. Nie trudno odgadnąć po riffie i kompozytorstwie kto stoi za tym kawałkiem. Janick Gers już od paru lat serwuje szybkie kawałki i właściwie na albumie gdzie stworzył najwięcej czyli Brave new World jest najbardziej akceptowany przez zagorzałych fanów starych albumówD:
Ciekawy jakby krążek by brzmiał jak by 6 utworów stworzyłby Geris, na pewno byłoby żywiej bardziej energicznie, ale za to nie byłoby takiej ambicji takiego zaskoczenia jak w przypadku Smitha. Sam utwór brzmi jak dodatek do X factor, słychać te szybkie kawałki z tamtego okresu. No i mamy chwytliwe melodie i nie banalny refren! Riff po prostu urywa dupę. Nie brakuje na tym albumie zróżnicowania to fakt,nie brakuje też długich kawałków, a ISLE OF AVALON zaliczyć trzeba do długich i ... niezbyt ciekawych pomimo, że słychać Seventh Son Of The Seventh Son czy też marynarza. Jednak w odróżnienia od tych wielkich dzieł, tutaj wieje nudą, ciągnięte są motywy na siłę. Refren i riffy też nie są porywające, a wgłowie zostaje tylko wspomnienie o podobieństwie do wspomnianych wcześniej utworów. Gniot? No nie nazwał by tego tak, bo utwór daje radę , pasuje do reszty utworów na tym albumie, ale odstaje poziomem i tego nie można darować, a sam klimat i kilka fajnych motywów nie ratuje sprawy. Dla mnie najgorszy kawałek na tym krążku. STARBLIND wg mnie jest takim małym nowatorstwem na tym krązku. Choć i tutaj nie brak skojarzeń z Somehere In Time i Heaven Cant wait. Tak poczatek nieco tym zalatuje, ale riff to już nieco inna bajka. Fakt słychać poprzedni album, ale jest bardziej progresywne, mniej energicznie i kipi geniuszem kompozytorskim. To w jaki sposób Bruce śpiewa zwrotki czy też refren to przyprawia mnie o dreszcze. I choć kawałek nie należy do krótkich to wciąga słuchacza tą swoją niezwykłością. Oczywiście jest to kolejny genialny utwór z tego krążka.
Czekam na zarzuty pod kierunkiem tego kawałka, bo nie można mówić o gniocie czy też nudnawym średnim kawałku. Znowu innym kalibrem killera jest THE ALCHEMIST. Wspominałem, że więcej Gersa jest gwarantem zadowoleniem starszych fanów, to wystarczy posłuchać tego utworu aby się o tym przekonać.
Zaczyna się niczym The Legacy z poprzedniego albumy, nic dziwnego bo jego autorem też był Gers. Ale tamten utwór w niczym dalej przypomina to z czym mamy tutaj do czynienia. Prawdziwy geniusz z Janicka i po raz kolejny to udowodnił, w najlepszy sposób jaki można dając fanom 9 minut podniety nad bardzo genialnym utworem. To w jaki sposób zostały przygotowane zwrotki rozpierdala mnie w drobny mak, takie cuda to maiden jak chce to potrafi dokonać. Świetnie się tego momentu słucha zwłaszcza, że tempo jest takie jakie powinno być w co drugim utworze.Solówki zostały zagrane z gracją i są niszczycielskie same sobie, ale na co powinien zwrócić uwagę to riff jakie słychać w tym utworze, zwłaszcza ten po refrenie, maiden w 100% Janick błagam cię na następnym albumie chce więcej twoich utworów D: Jak przystało na albumy żelaznej dziewicy zawsze mamy na krązku jeden utwór Murray tu tez tak jest. THE MAN WHO WOULD BE KING i o dziwo jest to bardzo dobra rzecz. Słychać znów nieco starszych albumów, ale i poprzedniczkę.Refren zaś kojarzy mi się z Wildest Dreams:(
Zarzutów do tego kawałka nie mam i nawet jego długość jakość nie przeszkadza, bo wszystko zostało idealnie zagrane. No i bardzo ciekawa końcówka utworu i przede wszystkim od tego co było na początku i to już coś.
Ciekawa zasada panuje na tym albumie ...najlepsze zostawić na koniec, pewnie po to żeby słuchać czekał na kolejny kolos autorstwa Steva, a ten ma jak mało kto talent do robienia długich killerów i w przypadku tego pana im dłuższy tym lepszy.
WHEN WILD WIND BLOWS liczy sobie 11 minut a mimo to słucha się go tak przyjemnie że ma się wrażenie że to 3 minuty. To juz świadczy o geniuszu tego pana. Czy przebił swoje wielkie hity typu Fear Of the dark czy Hallowe By Thy name?
Może , ale nagrał coś równie genialnego,gdyż jak dla mnie to on kosi wszystko co zespół stworzył po powrocie Bruca:D szczerze brakuje słów żeby opisać stan słuchacza w jaki wprowadza ten kawałek. Melodia początkowa może i banalna, może jakaś taka znajoma? Ale kurcze, na tym polega geniusz. Podoba mi się też tan apokaliptyczny wręcz smutny klimacik jaki na początku się przewija. Dziadziuś Bruce też daj z siebie tutaj na prawdę 200 %. Kawałek buja i nie da o sobie zapomnieć aż do kolejnego przesłuchania. Utwór nie jest wtórny, ani przekombinowany, słychać tutaj IM jaki kochamy. Sola takie jakie powinny byc melodyjne i zapadające w pamięci,no i proszące się o nucenie jak to robi się na koncertach. A od minuty 6;45 mamy prawdziwy wylew geniuszu basisty. Niezwykłe tempo no i ten riff , czegoś podobnego dawno nie słyszałem w ich szeregach już bardzo dawno. W skrócie Najlepszy utwór na albumie! Harris i Gers są wg mnie gwarantem albumu bardziej w stylu do jakiego nas przyzwyczaili.

THE FINAL FRONTIER nie wniósł nic do gatunku, do zespołu zapewne tak. IM ani nie namieszał tym albumem wśród znawców tejże muzyki, a jedynie zebrał bogate żniwa jeśli chodzi o zagorzałych fanów IM, którzy nawet jeśli wydadzą chłam to i tak będą kupować i będą sławić bo to przecież IM i nie wypada ich bezcześcić . Jednak słuchacz trzeźwo myślący dostrzeże wady jak i zalety tego albumu. Mówiąc o wadach to mam na myśli choćby nie równy wokal spowodowany nie dopieszczeniem produkcji przez Shirley'a, nie potrzebne ciągniecie na siłę nie których motywów,czy też chęć bycia bycia bardziej progresywnym i tworząc momentami dziwne rzeczy.
Zalety to przede wszystkim zróżnicowany materiał, brak stagnacji i odcinanie kuponów od przeszłości, a raczej chęć rozwijania się nie biorąc pod uwagę konsekwencję a także nagranie całkiem równego krażka w którym parę utworów zasługuje na wyróżnienie. Moje brawa kieruje jednak do Adriana, który miał największy wpływ na ten album, który odwalił niezwykła robotę jako kompozytor i gitarzysta, no szacunek bo słychać że ma w sobie to coś i to przenosi na utwory, które tworzy.Ostateczny efekt albumu nie jest taki zły, jaki się obawiałem na początku , jednak to jest album dla wytrwałych, którzy poświęcają czas temu albumowi, nie dla tego że jest to album IM, ale po to żeby ogarnąć ten momentami nie łatwy i długi materiał. I uważam, że album można zaliczyć do dobrych krążków, jednak w tym roku jest wysyp lepszych rzeczy w tym również starych wyjadaczy jak choćby Accept, ale i w szeregach IM były o wiele lepsze albumy. Album nieco słabszy od poprzednika, ale lepszy od Dance Of Death i w żadnym wypadku nie zalicza się do tragedii. 7.5/10 bez wątpienia się należy. Ciekawe czy starczy na jeszcze jeden akt IM, czy nagrają kolejny progresywny krążek, czy może aby jedynie zakończyć w wielkim stylu karierę nagrają może bardziej typowy maidenowy album, żeby podziękować w ten sposób fanom za ich wsparcie i wiarę nawet w tych trudnych chwilach, pożyjemy zobaczymy. Póki co polecam album IM, bo jest kilka walków które mogą was porwać i zachwycić.



.
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Olej



Dołączył: 21 Lis 2008
Posty: 4048
Przeczytał: 38 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: koniewo / pyrlandia

PostWysłany: Śro 10:53, 15 Wrz 2010    Temat postu:

Cytat:
Co więcej Iron Maiden należy też do tych zespołów, którzy oprócz wielkiego wpływu na gatunek muzyczny mogą się pochwalić brakiem słabego krążka w swoim dorobku.

dalej nie czytam
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Victor



Dołączył: 03 Lut 2010
Posty: 186
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: From Underworld

PostWysłany: Śro 10:57, 15 Wrz 2010    Temat postu:

Oo to miał jakiś słaby? No prayer For Dying? Virtual XI czy X Factor?
Wg mnie to dobre krążki, a Dance of Death pomimo sporych wpadek też nie zaliczam do słabych, więc o co chodzi?Razz Chyba że kolega wie cos czego ja nie wiem:P
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Voltan



Dołączył: 25 Kwi 2010
Posty: 7162
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Warszawa

PostWysłany: Śro 13:14, 15 Wrz 2010    Temat postu:

ważne, że jako jeden z niewielu masz bardzo dobre tempo Wink
Powrót do góry
Zobacz profil autora
piciu6
Moderator


Dołączył: 20 Cze 2008
Posty: 16061
Przeczytał: 45 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Ostrowiec przede wszystkim

PostWysłany: Śro 14:54, 15 Wrz 2010    Temat postu:

aleś Victor elaborat pizgnął ,ło matko ,nie przeczytam ,ale wiem jedno ,obie płyty z tym beztalenciem wokalnym co to na chwilę niestety zastąpił Bruce'a są do piachu i ze dwie wcześniejsze też się znajdą ,bo ostatnie trzy to już guma do gaci ,mocno rozciągnięta ,tylko dla wytrwałych i bezkrytycznych. green
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Frank



Dołączył: 31 Sie 2010
Posty: 1870
Przeczytał: 7 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Wielka Polska

PostWysłany: Śro 21:08, 15 Wrz 2010    Temat postu:

piciu6 napisał:
wiem jedno ,obie płyty z tym beztalenciem wokalnym co to na chwilę niestety zastąpił Bruce'a są do piachu


Jedna. Ta jedenasta.
Powrót do góry
Zobacz profil autora
berba



Dołączył: 22 Sie 2009
Posty: 7656
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Warszawa

PostWysłany: Śro 23:31, 15 Wrz 2010    Temat postu:

Frank napisał:
piciu6 napisał:
wiem jedno ,obie płyty z tym beztalenciem wokalnym co to na chwilę niestety zastąpił Bruce'a są do piachu


Jedna. Ta jedenasta.


Tak! X jest fajna!
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Victor



Dołączył: 03 Lut 2010
Posty: 186
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: From Underworld

PostWysłany: Czw 9:01, 16 Wrz 2010    Temat postu:

No ja też niezbyt X factor lubiłem i to już chyba większość, utożsamiałem go z najgorszym albumem IM, ale ten krążek wchodzi po jakims czasie. Man On The Edge, Judgment of heaven, Sign of the Cross czy też Lord Of Flies są zajebista, a reszta też dobra, więc skąd te negatywne nastawienie? Przez wokal?
Powrót do góry
Zobacz profil autora
KingOdin



Dołączył: 04 Lut 2009
Posty: 4109
Przeczytał: 2 tematy

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Poznań

PostWysłany: Czw 9:35, 16 Wrz 2010    Temat postu:

X-Factor to bardzo dobry album właśnie!
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Greebo



Dołączył: 19 Cze 2008
Posty: 5189
Przeczytał: 8 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Harrrr!

PostWysłany: Czw 10:06, 16 Wrz 2010    Temat postu:

Jeden z lepszych.
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Voltan



Dołączył: 25 Kwi 2010
Posty: 7162
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Warszawa

PostWysłany: Czw 10:58, 16 Wrz 2010    Temat postu:

ja nie lubię, nudzi mnie
ale ja generalnie Maiden bardzo wybiórczo
Powrót do góry
Zobacz profil autora
piciu6
Moderator


Dołączył: 20 Cze 2008
Posty: 16061
Przeczytał: 45 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Ostrowiec przede wszystkim

PostWysłany: Czw 10:59, 16 Wrz 2010    Temat postu:

jeden z lepszych to można mówić o Powerslave na przykład a nie o tych męczarniach .
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:   
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum Power of Metal Strona Główna -> Płyty Wszystkie czasy w strefie CET (Europa)
Idź do strony Poprzedni  1, 2, 3 ... 10, 11, 12 ... 16, 17, 18  Następny
Strona 11 z 18

 
Skocz do:  
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach


fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2002 phpBB Group
Regulamin